Christophine, chayote, a może quiskil? Obieżyświat na talerzu

christophine-chayote-a-moze-quiskil-obiezyswiat-na-talerzu

Od pewnego czasu eksploruję karaibskie targi i do znudzenia powtarzam pytanie: a to? cóż to takiego? Nawet, gdy wydaje mi się, że poznałam już wszystko, nagle wraz z promem przypływa dostawa czegoś zupełnie  nowego, wcześniej niewidzianego, od razu budzącego we mnie kulinarno-medyczne emocje. Tak właśnie było z christophiną, choć jak się okazało później, znałyśmy się już wcześniej – lądowała w moich zupach i wegetariańskich curry w Gwatemali. Maskowała się pod zielonym kolorem skórki i inną nazwą – quiskil. W Meksyku, skąd pochodzi, nosi miano chayote. I wiele, wiele innych nazw, zależnie od regionu globu. Bo ta roślina to podróżniczka i kolonizatorka – rośnie prawie wszędzie na świecie.

Chayote jest tak rozpowszechnione na całej kuli ziemskiej że trudno się aż nadziwić, że nie znamy go jeszcze w Polsce. Pnie się na niskich, podobnych do chmielu krzewach, podobnie jak jego większa siostra, dynia. Pnącze jest wytrzymałe i łatwe w uprawie, a warzywa – tanie. Stało się przez to pewnego razu bohaterem australijskiej afery – oskarżono…..Mc Donald’s, że miast jabłek używa się go do produkcji owych miękkich, tłustych i bezsmakowych ciastek. Restauracja musiała udowadniać, że nie oszukuje klienta. Choć zarówno jabłka, jak i nasza christophine służą naszemu zdrowiu, niezależnie od wszystkiego poszukajmy ich raczej na lokalnym targu miast w fastfoodowym barze.

Korzeń quiskila jest mączny w konsystencji i smaku i często jest spożywany podobnie jak yam czy cassava, służąc też jako pasza dla zwierząt. Pędy zaś, również jadalne, stanowią gratkę dla wielbicieli kuchni azjatyckich – są częstym składnikiem tajskich i filipińskich stir-fry’ów i sałatek. Warzywo jest źródłem aminokwasów i witaminy C, która oczywiście traci na wartości przy obróbce cieplne, zatem spożywajmy quiskila na surowo! Na koniec – liście, również do wykorzystania w domowej apteczce: działają moczopędnie i przeciwzapalnie.

Z christophiny przyrządzić można całe mnóstwo wspaniałych wegetariańskich i nie tylko potraw. Jadalna jest w całości – najsmaczniejsze na surowo jest chyba nasiono z wnętrza owocu, ale i sam miąższ po pokrojeniu na cienkie plasterki, doprawieniu czosnkiem, oliwą i octem wywołuje wspaniałe kulinarne wrażenia. Ja najbardziej polubiłam chayote na ciepło, po lekkim podgotowaniu przekrojone na pół, wydrążone, a następnie nafaszerowane mieszanką miąższu i innych pyszności: podsmażoną cebulą i papryką, krewetkami, świeżą bazylią i masłem. Jeszcze pięć minut w piekarniku i już, można zachwycić gości i ucieszyć własne podniebienie egzotycznym, międzynarodowym smakiem przygody i podróży.