Gałka muszkatołowa
To przyprawa obecna w każdej kuchni. Bez niej nie byłoby aromatu pierników na święta, przyjemnego posmaku grzanego wina, pikantnej nuty sosu beszamelowego… gałka muszkatołowa, obecnie niedroga i łatwo dostępna, jest szarą eminencją naszych talerzy – ma mnóstwo właściwości, o których często nie wiemy, a i jej historia nie jest zwyczajna. Warto wiedzieć, jaki aromatyczny skarb mieszka w naszej szufladzie i używać jej dużo i często, w nie do końca oczywistych połączeniach.
Gałka muszkatołowa (myristica fragrans) to przyprawa starsza niż historia naszego kontynentu. Była używana już w starożytnym Egipcie, pachną nią Indie, kraje arabskie. To dzięki Arabom dotarła w średniowieczu do Europy. Długo skrywany sekret jej pochodzenia powodował, że na handlu gałką można było zbić fortunę, a jej wartość osiągała niebotyczne sumy. Muszkatołowiec wonny, wysokie, wiecznie zielone drzewo, rodzi morelopodobne owoce, które pękają gdy osiągną dojrzałość. Owalne nasiona po ususzeniu to właśnie te ciemnobrązowe kulki, które figurują w naszych przepisach. Jest bardzo twarda, więc ucieranie jej na tarce to zadanie dla cierpliwych (ja mielę gałkę w młynku do kawy). Wystarczy odrobina, by potrawa zmieniła swój charakter.
W medycynie wschodu gałki używa się do leczenia zaburzeń żołądkowo-jelitowych. Ponadto ma działanie oczyszczające i wykrztuśne, zatem spisuje się znakomicie w leczeniu chorób oskrzeli. Jest krwiotwórcza, przeto poleca się ją przy zaburzeniach miesiączkowania i anemii, a wedle medycyny chińskiej ma silne właściwości rozgrzewające i mocną energię chi. Stosowana zewnętrznie w postaci wcierek i maści koi bóle i skurcze mięśni. Gałka słynie też z właściwości….halucynogennych. Podobno właśnie dlatego dodaje się ją do klasycznego karaibskiego drinka, zwanego pain killerem. Jest też silnym afrodyzjakiem, dzięki właściwościom pobudzającym krążenie krwi.
Uwielbiam zapach gałki, zatem często rozpoczynam dzień od kawy gotowanej wedle prastarej chińskiej filozofii Pięciu Przemian. W miedzianym tygielku mieszam świeżo zmieloną kawę z gorącą wodą, po czym stawiam na maleńkim płomieniu, dodaję łyżeczkę miodu i mieszam. Po chwili, gdy smak gorzki ze słodkim już się połączą, przychodzi czas na ostre składniki: szczyptę cynamonu, ziarenko kardamonu i gałkę – ile, zależy od naszych indywidualnych preferencji. Po kolejnej minucie zapraszam do garnuszka trzy krople soku z cytryny, a na koniec małą szczyptę soli. Jeszcze pół minuty i gotowe; można odcedzać, wlać do filiżanek i oddać się na chwilę marzeniom o orientalnych podróżach lub przeczytać kilka stronic Baśni Szeherezady. Magia gwarantowana!