Okra: zielony skarb orientu

okra-zielony-skarb-orientu

Każde miasto ma swoje tajemnice: zaułki, kapliczki, cechy rzemieślników, a przede wszystkim – targowiska! Wystarczy zboczyć z wydeptanych przez turystów szlaków, by odnaleźć serce i życie Kathmandu na placu Asan Tol. Czego tu nie ma! Miedziane misy i dzbanki, modlitewne młynki, świeża herbata, przyprawy jak z zaczarowanych legend, mydło z jaczego mleka, kwiaty, puszyste placki chapati, ryż – i nieskończona tęcza kolorów warzyw i owoców. Mam dużo szczęścia: teraz, w maju, wiele z moich ulubionych smakołyków sezonuje i wypełnia kramy sprzedawców swą pachnącą obfitością. Właśnie rozpoczęła się, razem z monsunem, pora mango i papai– trudno powstrzymać się przed ich kuszącym aromatem; tuż obok leżą długie, cieniutkie i delikatne w smaku ciemnozielone szparagi, obok lśniących bakłażanów i jaskrawych, piekielnie ostrych papryczek. A dalej – przepyszna, znana nie tylko na dalekim wschodzie kuzynka hibiskusa – okra, zwana też ketmią, a w języku Hindi – bhindi (jak łatwo to zapamiętać!). Zna ją Egipt, zna Tajlandia, jest też powszechna na Karaibach. Cały świat pokochał to pyszne warzywo – i słusznie!

Jej zielone strączki przypominają trochę fasolkę, a trochę paprykę. Skórka jest pokryta delikatnymi, lekko drapiącymi włoskami, które drażnią wargi gdy podjadam okrę na surowo. W takiej właśnie formie może najlepiej podzielić się z nami swoimi wartościami odżywczymi: witaminą K, A, B6 i kwasem foliowym, a także właściwościami antyoksydacyjnymi . Ma bardzo mało kalorii, a bardzo dużo błonnika – zarówno tego rozpuszczalnego , jak i nierozpuszczalnej formy, dzięki której sprzyja zdrowiu przewodu pokarmowego (gdy pokroimy okrę drobno i zagotujemy, zobaczymy, że zachowa się jak siemię lniane – wypuści gęstą „galaretkę”). Jeśli zatem męczą nas kłopoty z trawieniem, czujemy, że nasze jelita nie pracują jak należy – okra pomoże w walce o płaski brzuch i lekkość. Wśród wegetarian roślina ta nosi zasłużone miano superwarzywa, bo poza zbawiennem wpływem na organy wewnętrzne, służy też naszej skórze (gińcie, wolne rodniki! Zapraszamy kolagen!). Dzięki aż 40% dziennego zapotrzebowania na kwas foliowy będzie świetnym dodatkiem do diety pań starających się o potomstwo.

Postanowiłam dziś wieczorem przyrządzić okrę po nepalsku. Cóż, nie będzie to oryginalny przepis z dymiących, pojawiających się po zmroku wózków z przepysznym lokalnym jedzeniem – to moja własna interpretacja tego, co można wyczarować łącząc klasyczną nepalską recepturę z sezonową dostępnością ketmii na bazarach. Sandekho to typowa przekąska, składająca się z orzeszków ziemnych i aromatycznych przypraw. Łapiemy więc małą cebulkę, jednego sporego pomidora, dwie papryczki jalapenos i wszystko siekamy, po czym wrzucamy na patelnię z odrobiną oleju z prażonych nasion sezamu (lub na przykład kokosowego), a po chwili dodajemy dwie duże garście orzechów ziemnych, najlepiej surowych i niesolonych, z grubsza posiekanych. Potem potrzeba tylko naszej bohaterki – umytych i osuszonych strączków. Po pięciu minutach na patelni powinna być już jędrna i pyszna, po siedmiu – miękka (ja wolę tę pierwszą wersję). Teraz pęczek posiekanej kolendry, i już, mamy wspaniałą wegańską kolację albo dodatek do cienkich placków z ryżowej mąki, albo nadzienie do samosa…Mniam!