Rambutan
Tęsknota za polską złotą jesienią sprawiła, że wybrałam się w poszukiwaniu jej namiastki na lokalny meksykański targ warzywny. Zachciało mi się śliwek, bakłażanów i krwistosoczystych pomidorów; włoskich orzechów i chrupiących jabłek. Znalazłam wszystko, czego chciałam, bowiem sezon na te smakowitości trwa tu okrągły rok (za wyjątkiem jabłek, które pojawiły się w takiej obfitości dopiero niedawno). Ale to nie wszystko: podczas gdy w Polsce parkowe alejki pokrywają się zielonymi skorupkami, w środkowoamerykańskich skrzynkach piętrzą się małe, przepiękne owoce, kojarzące się nieco z naszymi rodzimymi kasztanami. Uznawszy to za ukłon w stronę moich jesiennych nostalgii, z przyjemnością kupiłam wielką torbę słodkich rambutanów, tych różowo-rdzawych estetycznych perełek, bardzo rzadko dostępnych w Polsce, a szkoda – bo przepysznych.
Ojczyzną rambutana, czyli rośliny z rodziny mydleńcowatych, są tropiki dalekiego wschodu. Jego nazwa w języku malajskim oznacza – zupełnie słusznie - coś owłosionego, zaś po wietnamsku określa się go mianem chom chom, co w wolnym tłumaczeniu znaczy tyle co bałagan na głowie. Drzewo rambutanu jest wysokie, a owoce rosną na cienkich gałązkach. Wewnątrz miękkiej, elastycznej skórki znajduje się smakowite, perłowe i lekko galaretowate jądro oraz twarda, niejadalna pestka. Sama skórka zaś jest artystycznym wyrazem pomysłowości matki natury, bowiem cała pokryta jest wypustkami, z których wyrastają miękkie i giętkie, przyjemne w dotyku włoski w rozmaitych kolorach, od zielonkawego po purpurowy. Skórkę zdejmuje się łatwo i bez narzędzi, więc rambutany świetnie sprawdzają się jako szybka przekąska w podróży.
Wedle zaleceń niekonwencjonalnej medycyny liście drzewa rambutanu pomagają na migreny i gorączkę, a niedojrzałe owoce – na biegunkę (nie dane mi było doświadczyć żadnej z tych dolegliwości ostatnimi czasy, więc wiedzy tej nie zweryfikowałam). Z pestek, dzięki wysokiej zawartości cennego tłuszczu, wytwarza się mydło i kosmetyki, w skórce zaś znajdują się związki, które mają działanie przeciwnowotworowe i przeciwutleniające. Miąższ bogaty jest w składniki, które hamują syntezę kwasów tłuszczowych, będąc dzięki temu przydatnym składnikiem diety osób walczących z nadwagą. Rambutana wpisujemy więc bezzwłocznie na listę egzotycznych super-food i bierzemy się za podróżnicze poszukiwania. Sezon trwa!
Gdy już dopadniemy nasze włochate owoce, obierzmy je ze skórki, przetnijmy, by wydobyć pestki a następnie umieśćmy w blenderze, dodajmy kilka kostek lodu, sok z połówki cytryny, łyżeczkę miodu i – w ilości wedle uznania i chęci – białe, schłodzone wino. Takim koktajlem – pienistym, słodkim, egzotycznym i lekko uderzającym do głowy – uraczmy przyjaciół podczas grilla na pożegnanie lata lub zapamiętajmy tę recepturę i wykorzystajmy ją przy okazji najbliższego karnawału. Jeśli zaś zdobycie świeżych rambutanów okaże się zbyt karkołomne, wykorzystajmy liczi, ich bliskiego kuzyna, łatwiej dostępnego w naszych supermarketach. Wrażenie gwarantowane!