Fit & Easy wspiera Wings for Life
TAKIEJ IMPREZY JESZCZE NIGDY NIE BYŁO!
W 34 lokalizacjach, w 32 krajach, dokładnie w tym samym czasie wystartowało ponad 35 tysięcy biegaczy. Pobiegli w szlachetnym celu, dzięki nim udało się zebrać 3 mln euro na sfinansowanie badań nad leczeniem urazów rdzenia kręgowego.
Bieg był nietypowy, bo bez mety. Biegacze uciekali przed samochodem, ich celem było przebiec jak największą ilość kilometrów zanim złapie ich „catcher car”.
W Polsce bieg odbył się w Poznaniu, nad jeziorem maltańskim. Wśród 1156 biegaczy znaleźli się m.in. Adam Małysz, Beata Sadowska, Jerzy Skarżyński, grupa Spartan, a także prezydent Poznania – Ryszard Grobelny.
“Podczas startu rozpędzający się nad taflą Malty wiatr przydawał gęsiej skórki, zwłaszcza tym, którzy postanowili ubrać się możliwie najlżej. Pochmurne niebo nad Poznaniem kontrastowało z słoneczną aurą w innych lokalizacjach biegu na świecie, z których migawki pojawiały się na dużym telebimie. Z kolei widok biegaczy z latarkami na czołach (np. w Australii) dawał do zrozumienia, że my startując o 12 w południe mimo wszystko jesteśmy w uprzywilejowanej sytuacji.
Prowadzący imprezę zaintonowali kibicowską śpiewkę „Polska – Biało – Czerwoni” po czym rozległ się wystrzał startera. Ruszyliśmy. Jak zawsze pierwszy odcinek pokonuje się w tłoku. Początkowe kilometry pokazują kto z jakimi ambicjami podszedł do biegu albo czy właściwie wybrał grupę, z której startował. Zwykle skutkuje to podobnymi efektami: jest trochę zamieszania. Ale „peleton” rozciągnął się dość szybko, zanim zdążyliśmy wybiec z Poznania. Mieszkańcy zachowywali się raczej powściągliwie w roli kibiców, a na pewno bardziej niż ci, którzy mieszkają w mniejszych wspólnotach. Dobrze się złożyło, bo po wybiegnięciu z miasta, gdy trasa zaczęła się robić bardziej monotonna, każdy bardziej entuzjastyczny gest był mile widziany i pomagał w połykaniu kilometrów.
Już mniej więcej na 10 kilometrze czułem, że muszę się mobilizować, jeśli chcę osiągnąć założony cel: ucieczka przez co najmniej 20 km przed samochodem-metą. Słońce wyglądało co chwila, ale jeszcze szybciej chowało się za chmurami. Nie miało to jednak już znaczenia, bo tempo, które sobie narzuciłem rozgrzewało mnie mocno. Gdy dobiegałem do 20 kilometra i wciąż nie widziałem nadjeżdżającej mety, już wiedziałem, że na dystansie półmaratonu pobiję swój personal best, co było miłą niespodzianką.
Samochód pościgowy usłyszałem „na horyzoncie”, gdy byłem mniej więcej na 24 kilometrze. Niektórzy z kibiców obiecywali w żartach, że zatrzymają metę, więc pozostawało mi tylko trzymać dobre tempo, licząc na bohaterstwo ludu. Świadomość bycia gonionym rzeczywiście dodaje energii. Gdy byłem na ok. 26 kilometrze podjechali do mnie rowerzyści z koszulkami CREW POLAND, którzy zagrzewali do większego wysiłku i wyznaczali tempo umożliwiające utrzymanie dystansu do samochodu. Samochód jechał wtedy z prędkością 17 km/h. Udało mi się takie tempo utrzymać jeszcze do 28 kilometra, po przekroczeniu którego pozwoliłem się już bez żalu wyprzedzić.
Sprawiłem sobie sporą satysfakcję, bo wyraźnie „uciekłem” swojemu założonemu początkowo celowi. Powrót autobusem, który zbierał uczestników biegu, wydawał mi się jakoś dłużyć. Zdałem sobie sprawę, że pokonałem naprawdę niemały dystans. Wróciliśmy nad Maltę, gdzie czekał medal i gratulacje organizatorów. A potem ciepły posiłek i sałatka FIT&EASY, której walory smakowe doceniłem jeszcze bardziej.
Na pewno będę chciał wziąć udział w tej imprezie za rok. Warto. Zarówno szczytny cel, jak i bardzo ciekawa formuła biegu dają te „coś”, na które się czeka i dla którego łatwiej wybiegać na treningi, zwłaszcza gdy aura nie sprzyja albo zmęczenie nie chce wziąć górę".