Wygląda jak chwast
Tonie w gąszczu kolorowych warzyw i owoców na gwatemalskim targu; chowa się nieśmiało między obfitością liści, łodyg i korzeni. Pachnie nijako, świeżo, trawiasto, przeto ginie w towarzystwie wielkich pęków obłędnej kolendry, fioletowej bazylii, wśród koszy szpinaku i jarmużu, między gigantyczną botwiną a grubymi łodygami selera. El bledo, amaranthus retroflexus, szarłat szorstki to niepozorna roślinka, której warto poświęcić dużo uwagi – potomkowie Majów chętnie używają jej w tradycyjnej kuchni. Nie bez przyczyny. Te żywozielone liście są wspaniałym źródłem zdrowia i – jak mawiają gwatemalskie babki – długowieczności. Moja ulubiona bruja, czyli lokalna czarownica, do której zawsze udaję się po nasiona chia, kukulmekę, aloes i migdały, podpowiedziała mi jak tego ziela używać. Wróciłam zatem do domu z grubym pękiem liści, starannie wymoczyłam je w wodzie z solą morską (zabija pasożyty i uwalnia od pestycydów) i przedsięwzięłam internetowe badania nad bledo.
Jakież było moje zaskoczenie, gdy okazało się, że bledo, zwany też piro, to bliski kuzyn innego amarantusa, tego, z którego powszechnie pozyskuje się popularną bezglutenową mąkę. Odmiana retroflexus jest ceniona za liście. Rośnie wszędzie, uprawiana, ale i dzika; najsmaczniejsze rośliny to te, które są mocno rozgałęzione, gęste i ciemnozielone. W gwatemalskiej kuchni bledo wrzuca się zwyczajnie do gara i gotuje w rzadkiej zupie, zwykle w towarzystwie innych warzyw oraz mięsa. By nie tracić cennych wartości odżywczych, lepiej je jednak przyrządzić na parze lub krótko „podkręcić” na patelni. Bledo jest źródłem cennych antyoksydantów, które oczywiście najlepiej czują się na surowo, więc jeśli nie przeszkadza nam roślinny posmak, możemy wrzucić kilka liści do blendera z owocowym smoothie (nadadzą piękny zielony kolor). Jak wszystko, co zielone i liściaste, bledo rozprawia się znakomicie z wolnymi rodnikami, ułatwia transport tlenu i oczyszcza krew. To nie koniec – mamy tu całe mnóstwo aminokwasów, kwasu foliowego, żelaza, wapnia i witamin; wszystkich tych składników jest w amarantusie więcej niż w szpinaku. To doskonała wiadomość dla osób stroniących od nabiałowych źródeł wapnia i wegan, obawiających się niedoborów Fe.
Żeby wydobyć z naszych zielonych liści pełnię smaku, warto przyrządzić potrawę o rodowodzie karaibskim: zielone curry w mleku kokosowym. Bledo należy starannie umyć (a najlepiej, jak wspomniałam, wypłukać w dużej ilości wody z solą), oberwać liście z łodyg i udusić na łyżce kokosowego oleju, dodając szczyptę soli lub odrobinę sosu sojowego. Gdy liście miękną pod pokrywka, my w tym czasie na drugiej patelni podsmażamy imbir, czosnek, mielone przyprawy (kardamon, gałkę, kumin, kolendrę); następnie posiekaną cebulę i warzywa, które lubimy – marchewkę posiekaną w plasterki, zieloną paprykę, słodkiego ziemniaka, groszek cukrowy; na koniec zalejmy to wszystko gęstym kremem kokosowym, dorzućmy uduszone liście bledo i doprawmy sosem ostrygowym lub sojowym, jeśli potrawa ma być wegańska. Witajcie w niebie!